Nie udało się Martinowi Fourcade powtórzyć sukcesu Darii Domraczewej. Francuski biatlonista nie wywalczył trzeciego złotego. Był drugi, przegrywając złoto o kilka centymetrów z Emilem Hegle Svendsenem. Norweg, będąc pewnym sukcesu, ostatnie trzy metry jechał z rękoma w górze podczas, gdy szalał za nim Fourcade i wyrzucił nogę do przodu, żeby prześcignąć rywala. Nie udało się.
Kolejne trzy medale wywalczyli holenderscy panczeniści. Tym razem na dystansie 10 km. Nie było niespodzianki, bo byli jedynymi kandydatami do medali. Nie dobrym znakiem dla Polski jest to, że wycofało się z tego wyścigu wielu dobrych zawodników, którzy chcą skoncentrować się na sztafecie, z którą wiążemy duże nadzieje. Trudno się dziwić. Każdy kraj chciałby zaistnieć wśród łyżwiarskich medalistów, bo przecież w sztafecie Holendrzy mogą zdobyć tylko jeden. Na 10000 m wystartował Sebastian Druszkiewicz, który do sztafety się nie szykuje. Był ostatni, ale organizatorzy zaprezentowali najwięcej zdjęć Polaka. Chociaż taka pociecha...
W slalomie gigancie kobiet były na trasie dwie gwiazdy. Jedna zajęła pierwsze miejsce, druga ostatnie. Triumfatorką, która do złota w zjeździe dołożyła drugie złoto, była Słowenka Tina Maze. Sześćdziesiątą siódmą lokatę w zawodach zajęła Tajka Vanessa Vanakorn. Ta drobna dziewczyna jest bardziej znana jako Vanessa Mae - światowej sławy skrzypaczka, która sprzedała dziesiątki milionów płyt.
Interesująca była rozgrywka w kombinacji norweskiej, ze skokiem na dużej skoczni. Do mety mknęła na czele grupa złożona z dwóch Norwegów i trzech Niemców. Organizatorzy maksymalnie utrudnili zawodnikom ściganie na finiszu wyznaczając trasę pod skocznią w formie slalomu. To zgubiło Niemców, którzy, wszyscy na raz, rzucili się na jednym z zakrętów w pogoń za Norwegiem Graabakiem. Sczepili się nartami, jeden z nich upadł, a dwóch straciło tempo. Skorzystał z tego drugi z Norwegów Moe, który jechał na końcu stawki lekko zrezygnowany. Łatwo wyprzedził rywali i finiszował drugi za swym rodakiem.