01:36, 09 Aug 2012 r. Podsumowanie XII dnia igrzysk olimpijskich w Londynie

/files/news/getimage.asmx.jpg

To był dzień polskich łez w Londynie. Przed południem płakały kajakarki z K-4 500 m, które zajęły czwarte miejsce. Wieczorem zapaśniczka Monika Michalik i siatkarze po porażce z Rosjanami 0:3.

Nasza czwórka kajakarek dostała się do IO w Londynie kuchennymi drzwiami. Osada K-4 500 m nie uzyskała kwalifikacji podczas MŚ. Nie mieliśmy zakwalifikowanych także czterech kajakarek, z których można byłoby utworzyć osadę na IO. Dopiero dzika karta dla Polki w konkurencji K-1 500 m, którą przyznano dosłownie w ostatniej chwili, umożliwiła wystawienie czwórki.
Zasiadły w niej Marta Walczykiewicz, Aneta Konieczna, Karolina Naja i Beata Mikołajczyk. Mimo krótkiego czasu wspólnych treningów osada zgrała się znakomicie, a efektem tego był znakomity przejazd w półfinale olimpijskim w najlepszym czasie jakikolwiek uzyskano w tej konkurencji. To dodatkowo rozbudziło apetyty na medal.

Miało być tak pięknie, a skończyło się jak zawsze. Polki nie ruszyły ze startu tak wspaniale jak w półfinale i nie zdążyły odrobić strat. Przegrały z Białorusinkami o 0,207 s i zajęły 4. miejsce. Takie same miejsca nasze panie w K-4 500 m zajęły cztery lata temu w Pekinie i osiem lat wcześniej w Atenach.

– Jest mi strasznie smutno. Dałam z siebie wszystko. A najgorsze, że moje koleżanki mogą jeszcze zdobyć medale, a ja już nie – płakała Aneta Konieczna. Nasza utytułowana kajakarka, która przyjechała do Londynu ze zdiagnozowaną chorobą nowotworową, wystartowała w IO także w K-1 500 m, ale nie udało się jej awansować do finału A. Walczykiewicz popłynie jeszcze w K-1 200 m, a Mikołajczyk z Nają będą walczyły w finale K-2 500 m.

Blisko medalu była także Monika Michalik w zapasach w kategorii 63 kg. W środę wystartowały dwie polskie zapaśniczki – oprócz Michalik także Iwona Matkowska w kat. 48 kg. Obie przegrały walki w ćwierćfinałach, ale dzięki awansowi ich pogromczyń do finałów, mogły wystąpić w repasażach, których stawką była szansa walki o brązowy medal. Matkowska przegrała walkę barażową, ale Michalik wywalczyła sobie udział w małym finale.

Tam stanęła naprzeciwko Rosjanki Ljubow Wołosowej. Pojedynek był bardzo wyrównany. Pierwszą rundę wygrała Polka. W drugiej obie zawodniczki wykonały akcje, ale Rosjanka lepiej punktowaną. Trzecia była nierozstrzygnięta. Zgodnie z regulaminem następuje wówczas losowanie zapaśniczki, która zakłada klamrę – a to praktycznie rozstrzyga walkę na jej korzyść. I tu szczęście uśmiechnęło się do Rosjanki. Polka złapana za nogę walczyła o przetrwanie kilkanaście sekund, ale z tej pozycji wyzwolić się jest prawie niemożliwe.

– Medal był blisko, aż za blisko. No co mam powiedzieć? Nie miałam szczęścia. W drugiej rundzie Rosjanka zdobyła punkty po mojej akcji. Nie powinnam do tego dopuścić. To chyba najgorszy dzień w moim sportowym życiu – powiedziała przez łzy Michalik.

Łez nie mogli powstrzymać też siatkarze. Polacy przegrali w słabym stylu w trzech setach z Rosjanami i odpadli z turnieju. Od początku spotkania popełniali błędy, nasze ataki nie robiły na przeciwnikach większego wrażenia, a blok nie istniał. Nie było w naszej drużynie lidera, który pociągnąłby za sobą kolegów. Jedynie Zbigniew Bartman atakował wściekle, ale i na niego Rosjanie znaleźli sposób. Trener Andrea Anastasi najpierw zwracał uwagę na odbiór serwisu i na kogo mieli serwować jego podopieczni. Potem już tylko prosił, żeby zespół zaryzykował i zagrał dla siebie, bo przecież za dobrze było przez cały sezon, żeby teraz oddać turniej olimpijski bez walki.

– Zabrakło nam stabilności, ale nie można powiedzieć, że nie trafiliśmy z formą. Nie było błędów w przygotowaniach. To tak, jakby powiedzieć, że Agnieszka Radwańska odpadła w pierwszej rundzie dlatego, że była źle przygotowana. Nam na pewno zabrakło doświadczenia. Ale to młody zespół i to co się stało tutaj zaprocentuje w przyszłości – mówił po meczu trener Anastasi. Prowadzony przez niego polski zespół wraca po raz pierwszy bez medalu. Szkoda, że akurat z najważniejszej imprezy. Warto odnotować, że Bułgaria, której Polacy oddali 1. miejsce w grupie w prezencie, spacerkiem pokonała Niemców. Włosi, z którymi wygraliśmy w fazie grupowej, rozgromili w ćwierćfinale USA 3:0. Z „polskiej” grupy przegrała Argentyna, ulegając w trzech setach Brazylii. W półfinale Bułgaria trafi na Rosję, a Włosi na Canarinhos.

I na koniec słowo o lekkoatletach. W środę mogliśmy zobaczyć w akcji naszych dwoje mistrzów świata. Anita Włodarczyk w kwalifikacjach rzutu młotem wykonała tylko jedną próbę. Wystarczyło, żeby zająć pierwsze miejsce. Z kolei Paweł Wojciechowski w skoku o tyczce nie wykonał żadnej poprawnej próby i nie zaliczył pierwszej wysokości 5,35 m.

Nasz tyczkarz był jednym z trójki lekkoatletów, którzy mieli przedłużony okres czasu na zdobywanie minimów. Dwie panie, Karolina Tymińska i Anna Rogowska, normy w końcu wypełniły. Wojciechowski pojechał na igrzyska dzięki dzikiej karcie. Cała trójka wypadła jednak poniżej oczekiwań. Tymińska nie ukończyła siedmioboju, Rogowska w skoku o tyczce nie zaliczyła żadnej wysokości w finale, a Wojciechowski już w eliminacjach.

Na szczęście do finału tyczkarzy awansował czwarty zawodnik MŚ w Daegu Łukasz Michalski. W finale rzutu młotem zobaczymy też Joannę Fiodorow. Nie udało się natomiast awansować naszym trzem oszczepnikom, którym dużo zabrakło do najlepszych tegorocznych wyników. Ostatecznie 20. miejsce w półfinale 200 m zajął Kamil Kryński i zadowolony z udanego występu może przygotowywać się do startu w sztafecie 4x100 m.

Relacje na żywo

Igrzyska w Tokio

Igrzyska w Pekinie