12:19, 11 Aug 2012 r. Podsumowanie XIV dnia igrzysk olimpijskich w Londynie

/files/news/1400145_mfull.jpg

Dwoje polskich mistrzów świata – młociarka Anita Włodarczyk i kajakarz Piotr Siemionowski – przyjechało do Londynu jako ostatni, dosłownie dzień przed swoim startem. Wrócą z igrzysk w całkowicie odmiennych nastrojach. Włodarczyk zdobyła srebrny medal, Siemionowski nie zakwalifikował się do finału.

– Nie chciałam być w wiosce, żeby przeżywać razem z zawodnikami ich niepowodzenia, na które napatrzyłam się w telewizji – powiedziała była rekordzistka świata w rzucie młotem. – To było chyba dobre posunięcie. Miałam wielki głód tego startu. Przed finałem, po raz pierwszy w życiu nie mogłam się doczekać, żeby wyjść na stadion. Wcześniej byłam tak zrelaksowana, że aż mnie to zaniepokoiło i poszłam do mojego psychologa. Potwierdził, że to dobrze i się uspokoiłam.

Konkurs nie był jednak spokojny. Polka po I serii była druga za Rosjanką Łysenko. W następnej wyprzedziła naszą reprezentantkę Chinka Zhang, a w III Niemka Klaas. Włodarczyk całą siłę skumulowała w czwartą próbę, gdy została w rywalizacji już tylko ósemka młociarek (10. miejsce zajęła Joanna Fiodorow). Młot poleciał w okolicę linii oznaczającej rekord świata, ale nie zmieścił się w polu lądowania. Polka była wściekła, krzyczała i tupała. Trener Krzysztof Kaliszewski złapał się za głowę.

Nasza zawodniczka potrafiła jednak opanować nerwy. W V kolejce rzuciła ponad 77 metrów i wyszła na drugie miejsce. Odpowiedziała na to Łysenko rzutem na odległość 78,18 m – który ostatecznie dał jej zwycięstwo w konkursie. Polka w VI kolejce poprawiła jeszcze osiągnięcie kończąc zawody z wynikiem 77,60 m.

Ciesząc się Włodarczyk nie zapomniała jak zwykle o zmarłej koleżance, mistrzyni olimpijskiej, Kamili Skolimowskiej. Rzucała w jej rękawicy i założyła na start jej buty. – Te buty czekały w szafie na ten start trzy lata. Przed każdym rzutem mówiłam: Kama rzucaj ze mną – opowiadała wicemistrzyni olimpijska. Była szczęśliwa, ale na stadionie trudno jej było odżałować nieudanego rzutu. – Złoto było blisko. Gdyby ten rzut wylądował metr w prawo byłabym liderką i wtedy mogło być różnie. Ale cieszę się, że właśnie w igrzyskach udało mi się wykonać najlepszą serię w sezonie i poprawiać się z rzutu na rzut.

Włodarczyk już za tydzień zmierzy się ponownie z Tatianą Łysenko w Warszawie, w memoriale Kamili Skolimowskiej. – Być może to będzie historyczny konkurs, bo obie mamy chrapkę na pierwszy w historii rzut ponad 80 m – zakończyła zawodniczka.

Zupełnie inne nastroje towarzyszyły występowi Piotra Siemionowskiego. Mistrz świata z 2011 r. w sprinterskiej konkurencji K-1 200 m, ten sezon miał nieudany. Mało startował lecząc długo kontuzję nadgarstka. Ale przyjeżdżając na igrzyska nie czuł już bólu. Spokojnie przepłynął wyścig eliminacyjny i był spokojny przed półfinałem.

Tymczasem w walce o finał już ze startu wyszedł spóźniony. Nie nadrabiał też na dystansie. Na metę dopłynął dopiero jako szósty i pożegnał się z walką o medale. – Nie wiem, co się stało. Jestem załamany. Chyba rzucę się do Tamizy – powiedział po wyjściu na brzeg. Wcześniej długo siedział w kajaku nie mogąc zrozumieć, co się stało.

Żałowała, że obejrzała wyścig kolegi Marta Walczykiewicz. Polka, wicemistrzyni świata w K-1 200 m, jak później mówiła, strasznie się zdenerwowała niepowodzeniem kolegi. Stanęła jednak na wysokości zadania i awansowała do finału zajmując w swoim biegu półfinałowym drugie miejsce.

Wróćmy jeszcze na bieżnię Stadionu Olimpijskiego. Niemiłą niespodzianką jest, że nie zobaczymy w finałach żadnej z polskich sztafet. W piątek walczyły o ósemkę panie w 4x400 m i panowie w 4x100 m. Na Polki trudno było liczyć. To młoda, perspektywiczna sztafeta, składająca się w większości z zawodniczek przed dwudziestką (uzupełniona przez Annę Jesień). Polki przyjechały z 16. czasem, a zakończyły start na 12. miejscu.

Zadaniem sztafety sprinterów było ustanowienie rekordu Polski. Poprawienie bardzo starego osiągnięcia srebrnych medalistów olimpijskich z Moskwy, z 1980 r. To udało się Kamilowi Masztakowi, Dariuszowi Kuciowi, Robertowi Kubaczykowi i Kamilowi Kryńskiemu, którzy uzyskali czas 38,31 s. Niestety, dało to tylko 9. lokatę w eliminacjach. – Jestem w szoku – mówił Dariusz Kuć. – Taki wynik dawał w ubiegłorocznych MŚ brązowy medal. Ten rekord zamienilibyśmy na miejsce w finale.

W finale natomiast będzie można obejrzeć występy Joanny Mitrosz, naszej jedynaczki w gimnastyce artystycznej. W konkurencji, w której dużą rolę odgrywa przywiązanie sędziów do lepszego oceniania zawodniczek z niektórych krajów, Polka zajęła w eliminacjach bardzo wysokie 8. miejsce.

Odnotujmy też wydarzenia, które miały miejsce w IO bez udziału naszych reprezentantów. Oussama Mellouli wygrał pływacki wyścig długodystansowy na 10 km rozegrany w Hyde Parku. To niezwykłe osiągnięcie, ze względu na to, iż Tunezyjczyk był też tydzień wcześniej medalistą wyścigu na 1500 m kraulem rozegranego w basenie. Do rewolucji doszło także na bieżni. Amerykanie przegrali z Bahama sztafetę 4x400 m – dopiero trzecia porażka USA na tym dystansie w historii – ale to było do przewidzenia, gdyż w finale 400 m nie oglądaliśmy żadnego przedstawiciela USA.

Relacje na żywo

Igrzyska w Tokio

Igrzyska w Pekinie