A miało być tak ładnie. Po sobotnim zwycięstwie Zbigniewa Bródki wydawało się, że łyżwiarstwo szybkie w Soczi będzie ciekawą dyscypliną. W niedzielę okazało się, że nic z tego. Tor olimpijski znów był w kolorze pomarańczowym. W wyścigu na 1500 m kobiet pierwsze cztery miejsca zajęły Holenderki. Nuuuuda.
Snowboard cross kobiet był przedstawieniem jednej aktorki, Czeszki Evy Samkovej. Była faworytką i nie zawiodła wygrywając z ogromną przewagą. Niestety, ta konkurencja, która wymaga ogromnej odwagi, pokazała też jak jest niebezpieczna. Podczas eliminacji doszło do dwóch groźnych wypadków, po których Amerykanka Hernandez i Norweżka Olafsen. Obie trafiły do szpitala.
Sztafeta 4x10 km pokazała, kto w biegach narciarskich rządzi w tych igrzyskach. Triumfowali Szwedzi, podobnie jak dzień wcześniej ich koleżanki. Różnica jest taka, że panie walczyły na finiszu, a wśród panów przewaga była tak duża, że Marcus Hellner przez ostatnie 400 m jechał z flagą w ręku pozdrawiając publiczność. Potwierdziło się też, że Norwegowie są bez formy. Z czwórki faworytów do zwycięstwa tylko Peter Northug pobiegł przyzwoicie i wyciągnął swoją sztafetę na czwarte miejsce.
U polskich kibiców najwięcej emocji wywołały dekoracje wczorajszych mistrzów: Zbigniewa Bródki i Kamila Stocha. Dwa Mazurki Dąbrowskiego odegrane jeden po drugim - tego w zimowych igrzyskach jeszcze nie było.